Strony

sobota, 12 listopada 2011

Opowiadanie z lekka erotyczne

Przymknęła ociężale powieki, pokój zawirował w szaleńczym tańcu. Muzyka potęgowała wrażenie unoszenia się wszystkiego, co pozornie nie miało prawa się ruszać. Szybciutko otworzyła oczy, chcąc przywrócić rozszalałe obrazy do porządku. To było jedno z takich doznań, których nie znosiła. Usiłowała sięgnąć leżącego na brzegu komody pilota, nieporadny wysiłek , przedmiot z hukiem wylądował na deskach. Pochyliła się i znów roztańczył się każdy mebel z osobna.
- Cholera, żeby taka akcja po dwóch lampkach – wyśmiała siebie samą. – Kiedy ty kurwa dorośniesz? – zapytała i sięgnęła po papierosa. – Rzuć to palenie wreszcie! Szkodzi ci, nie zauważyłaś? – Chichotała, kiedy leciutkie skrzypnięcie podłogi zasygnalizowało przybycie Bartka. Stanął w progu i z politowaniem spojrzał na żonę.
- A tobie co? – spojrzał zadowolony, chwytając nie do końca opróżnioną lampkę i unosząc ją w dłoni. – Jakieś święto mamy? – Zadziornie puścił oko.
- Taaa…dzień starzejących się pań – wymamrotała. – Albo dzień dobroci dla sierściuchów – Machnęła ręką.
- Masz doła? Nie bardzo kumam, o co to…?
- Tak, doła…- wyrecytowała. – Ale mam też wiaderko, więc bez obawy wykopię się z niego.
- A cóż spowodowało taki nagły spadek nastroju? – Wykrzywił usta w grymasie i głową wskazał stojącą wciąż na ławie lampkę z trunkiem.
Tym razem to Agata obdarzyła męża lekceważącym uśmiechem. Wyprostowała nogę i przejechała dłonią po czarnej pończosze. Mimo wieku miała zgrabne nogi. Zatrzymała rękę tuż przed rozcięciem krótkiej spódnicy, druga nogę przyciągnęła na brzeg siedziska fotela, uwidaczniając przy okazji szeroką koronkę okalającą udo.
- Chciałbyś, nieprawdaż? – zaśmiała się bezczelnie. – Spójrz na mnie! – krzyknęła, w tym samym momencie zaciśniętą dłonią uderzyła w ławę. – Patrz do cholery!
Bartek przetarł czoło i przykucnął. Tak dawno nie widział żony w podobnie wyzywającej sytuacji. Nikt, przecież nikt nie wytrzymałby takiego widoku. On musiał. Przykląkł niemal naprzeciw nóg żony, przez ostatni miesiąc nie myślał o niczym innym, w sennych marzeniach przywoływał ponętne na pół roznegliżowane ciało Agaty. Dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę, że w zasadzie przez te wszystkie lata ich małżeństwa nigdy nie widział jej zupełnie nagiej. Szybko chwycił lampkę z niedopitym winem i pociągnął spragniony.
- Czemu to robisz? – zapytał nie odrywając oczu od tak interesującego widoku.
- Bo tak- rzuciła. – Bo mam taki kaprys, bo jesteś strasznym dupkiem, bo miałeś kiedyś żonę, mogłabym tak wymieniać do rana.
- Agata…wiesz jak ja…- nie pozwoliła mu dokończyć. Zdecydowanym ruchem rozpięła suwak znajdujący się na biodrze, uniosła się lekko i zsunęła kusą spódniczkę. Pozostała w pończochach i atłasowym skrawku materiału przysłaniającym udolnie miejsce na oswobodzenie, którego czekał.
- Uważnie się przyjrzyj, żebys nigdy nie zapomniał, co straciłeś. – Zdjęła najpierw jedno ramiączko beżowej bluzeczki, później gładząc okolice piersi zatrzymała dłoń na drugim sznureczku. – Widzisz to, wszystko miałeś na wyciągnięcie ręki. Nie ma to jak okazać się totalnym idiotą, prawda? – Wstała z fotela i zasiadła na podłodze przy mężu. Poczuła ciepłą dłoń na plecach, upragniony i tak bardzo znienawidzony dotyk. Zwinne palce Bartka wciskały się pod zapięcie stanika. Przylgnęła do męża, chwilę delektowała się zapachem jego ciała. Przypomniała sobie wszystkie samotne noce, kiedy wbijała się w mężowską koszulkę po to właśnie, by rozkoszować się jego aromatem. Żyła nim wtedy, teraz uświadomiła sobie, że zaczyna żyć bez niego.
Przylgnął ustami do nagiej szyi Agaty i kawałek po kawałku muskał ciało żony.
- Odejdź – powiedziała stanowczo.
- Agata, to nie miało być tak – spojrzał jakby błagał o litość.
- A jak? – zapytała, odsuwając się nieznacznie. – Jak? Kawał skurczybyka z ciebie, wiesz? Zniszczyłeś mnie, świadomie, czy nie…teraz mam to gdzieś- Jeszcze nigdy nie powiało od niej tak dojmującym chłodem. – Kij ci w oko i wagon szkła – wyszeptała mu niemal do ucha. – Wyjdź stąd.
Podniosła się z podłogi i zaczęła zbierać rozrzucone przed chwilą części garderoby.
- Koniec, zamknij drzwi za sobą. – Powiedziała wkładając spódniczkę. – Dupa…jasne.
- Tak, jesteś moja dupa – Bartek usiłował całe zdarzenie obrócić w żart.
- Zapomnij chłopczyku. Wynoś się! – wrzasnęła.
Zasiadła na swoim ulubionym fotelu, usłyszała tylko głuchy trzask zamykanych drzwi. Chwyciła butelkę specjalnie dla niej zrobionego wina i napełniwszy lampkę, przystawiła ją do ust.
- Na zdrowie, frajerze.

Telefon podskakiwał pod wpływem wibracji na dębowej ławie. Agata uśmiechnęła się znacząco. Bez pośpiechu podniosła aparat i wychrypiała:
- Czego znowu?
Poprawiła narzucone niedbale odzienie i wlepiła twarz w lusterko. Zatoczyła koła pod oczami, a nastepnie mrugnęła do odbicia.
- Więc zaczynamy- zawołała.
Kilkanaście minut później na sofie zasiadł sąsiad Agaty. Zupełnie nie pasował do obrazu faceta idealnego, jaki Agata wielokrotnie tworzyła w głowie. Czterdziestokilkuletni z dość wyraźnym brzuszkiem i wybitnie długim nosem, jednak nie aparycja była w tej chwili istotna.Przecież nie miała zamiaru wychodzić za niego za mąż.
Nie wdawali się w dyskusje, mężczyzna musiał dokładnie wiedzieć po co tu przyszedł. Mało delikatnie wepchał potężną dłoń między delikatne uda Agaty i stęknął. Znów zawirowało jej w głowie, sufit obracał się z zawrotną prędkością. Położyła się i bez oporów rozłożyła nogi. Grubas naparł na nią, śliniąc się dość obficie. Kilka pchnięć i opadł całym ciężarem na Agatę.
- Złaź! - wrzasnęła.
Uniósł głowę zdziwiony.
Wpadła do łazienki, nie mogła się powstrzymać, zwymiotowała. Podeszła do okna, tłum ludzi zebrał się pod klatką schodową, wyraźnie oczekiwano na coś lub kogoś. Ubrała się, narzuciła płaszcz i wyjrzała na klatkę schodową. Dawno już nie było tak gwarno. Powoli pokonywała schody. Na parterze, tuż przed wejściem do piwnicy leżał jej sąsiad. Z ust wypływała wąska strużka krwi, otwarte oczy były jednak nieruchome.

4 komentarze:

  1. cieszę się zważywszy, że opowiadania to moja pieta Achillesa

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jestem mało inteligentna, ale kompletnie nie zrozumiałam o co chodzi w tym opowiadaniu :( Czemu ona wyrzuca męża, czemu przyjmuje sąsiada i czemu sąsiad leży potem martwy? Chyba za wysoki dla mnie poziom abstrakcji czy co? Ale kupy się to nie trzyma. Proszę o wytłumaczenie "co artysta chciał powiedzieć" (Serio i bez ironii)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedź znajdziesz w poprzednich opowiadaniach o Agacie i Rafale. Wystarczy cofnąć się do wcześniejszych postów. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń