- Kaska! - krzyknęła zdezorientowana. Przez chwilę nawet przemknęło jej przez myśl, by podejść do koleżanki i zwyczajnie wyszarpać ją z chwilowego zamroczenia. Usiłowała zrobić krok przed siebie, a gdy stawiała nogę Kaśka wraz z towarzyszącym jej mężczyzną oddalała się. Nieznajomy zatopił dłoń w gęstych, kruczoczarnych włosach Kasi i uśmiechnął się złośliwie. Niebieskie oczy przeszyły ciemne iskry, a Ankę przeleciał strach. Odruchowo spojrzała za siebie, szklane drzwi i gdzieś w oddali człowiek wyglądający na strażnika. Nie wiedziała, czy rzucić się do ucieczki, czy za wszelką cenę uwolnić Kaśkę z rąk mężczyzny.
Krótki dźwięk dzwonka i drzwi windy rozsunęły się, uwalniając kłęby gęstniejącej na oczach Anki pary. Kaśka zakaszlała, w ułamku sekundy odzyskała własną świadomość i zaczęła się nerwowo rozglądać.
- Anka, kurwa mać...co jest? - wysapała jednym tchem i usiłowała wyzwolić się spod wpływu trzymającego ją w ramionach mężczyzny.
Kolejny raz zrobiła krok do przodu, Kaśka oddalała się, a bezbarwne tabuny spływające na obydwie kobiety wyzwalały w nich uczucie zmęczenia i senności. Anka przysunęła dłoń do ust, usiłując powstrzymać niezwykle silną chęć ziewnięcia.
Usłyszała gwar, głosy dochodziły z przeciwnej strony korytarza. Za szklanymi drzwiami dostrzegła sylwetki ludzi. Rozprawiali wesoło. Wytężyła wzrok usiłując rozpoznać poszczególne osoby. Obraz zlewał się w ogromną plamę. Wysunęła głowę i z ogromnym trudem próbowała skupić uwagę na majaczącej w oddali grupce.
- Kasiek - szeptała. - Kasiek, to oni...musimy ich jakoś zawołać. To Ania, Kornelia i Wojtek - mamrotała bez specjalnego przekonania. Cisza...- Kasiulka - powtórzyła, nikt jej nie odpowiedział.
Siedziała na podłodze oparta o wielką, lśniącą taflę lustra. Poczuła chłód na plecach, drzwi windy były zamkniete, wciąż jednak słyszała dobiegające z oddali głosy znajomych. Pojedyncze słowa stały się nagle wyraźnie słyszalne. Anka zrozumiała, że przyjaciele dyskutują o jej i Kaśki tajemniczym zniknięciu. Chciała podciągnąć się, by stanąć na nogach, nie potrafiła pokonać słabości. Głowa opadała ilekroć próbowała ją unieść, pomieszczenie, w którym ją zamknięto było wolne od usypiającej pary. Nigdzie nie było Kaśki.Anka z trudem przeszła do pozycji klęczącej, a chwilę później opierając ręce o podłoże podjęła kolejną próbę stanięcia na nogach. Tym razem udało się, wciąż była oszołomiona. Odwróciła się w stronę lustra, przecież to niemożliwe, przebiegła wzrokiem po sobie, poczynając od zakupionych kilka dni wcześniej butów, ręką wygładziła zmiętą spódnicę i kolejny raz zerknęła w lustro.To nie była ona. Czuła ciepło rozlewające się po całym ciele, parzyło. W miejscu, w którym powinno przyglądać się jej własne oblicze, znajdował się on. Elegancki, przystojny o kuszącym uśmiechu mężczyzna. Machinalnie rozpięła płaszcz i rzuciła nim niedbale za siebie, nadal było zbyt gorąco. Położyła rękę na szyi i powoli przesuwała w dół, a gdy natrafiła na pierwszy z guzików białej bluzki bezceremonialnie pociągnęła chwytając za brzeg tkaniny. Maleńkie guziczki rozsypały się po podłodze windy.Mężczyzna z lustra patrzył na odsłaniające się przed nim ciało kobiety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz