poniedziałek, 7 listopada 2011

Winda



Rozprawiały żywo, wiodące miejsce w dyskusji obydwie przyznały najnowszym pozycjom wydanym przez znajomych pisarzy z dużo większym dorobkiem niż suma ich publikacji. Za oknem przemykały rozmaite krajobrazy. Nie do końca wiedziały, czy bezbłędnie rozpoznają stację docelową. Na zmianę raz jedna raz druga wypatrywały tablice przystanków kolejowych i w chwilach, kiedy okazywało się, że jednak ich przeczucia zawodzą głośno wybuchały śmiechem.
- Pewnie zaraz będziemy – rzuciła Kaśka spoglądając na zegar we własnej komórce.
Anka wbiła oczy w szybę, skupienie pryskało wraz z pojawiającym się oczopląsem.
- Jest, jest – wrzeszczała trącając koleżankę. Pociąg zaczął hamować, a one coraz bardziej podniecone niemal jednocześnie rzuciły się do wyjścia. Spojrzały po sobie i kolejny już raz w czasie tej podróży parsknęły jak na komendę śmiechem.
Wyskoczyły na peron i natychmiast zobaczyły Anię spacerującą wzdłuż krawędzi tuż nad torem. Niezwykle elegancka i z tym samym ciepłym uśmiechem na twarzy. Przylgnęły do siebie wszystkie trzy.

Cafe 22 – swoją nazwę zawdzięczało piętru, na którym je ulokowano. Bajeczna panorama rozciągała się za olbrzymimi oknami. Była dwunasta w południe, lokal jak na tę porę przystało nie był zapełniony konsumentami, co dawało dziewczynom luksus zachowania pełnej swobody. Okrągły stolik zapełnił się momentalnie szeregiem wysublimowanych trunków, kiedy Anka z Kaśką poczuły nieodpartą potrzebę zaciągnięcia się papierosowymi oparami. Rozglądały się po pomieszczeniu i w żaden sposób nie umiały zlokalizować palarni, która ich zdaniem w tego typu miejscu była niezbędna. W międzyczasie do ich grupki dołączyła kolejna z dziewczyn Kornelia.
- Dziewczynki my spadamy na dymka – Powiedziała Kaśka i niemal natychmiast wstała z miejsca. Obydwie ruszyły w stronę windy, w korytarzu minął ich mężczyzna. Mogłyby przysiąc, że gdzieś już go widziały. Czarny garnitur wystawał z rozpiętego płaszcza identycznej barwy. Anka uśmiechnęła się porozumiewawczo do Kaśki.
- Jakby jeszcze miał czarną, skórzaną aktówkę w ręku, mogłabym sobie coś pomyśleć…- powiedziała wciskając guzik przy windach i jak zawsze w podobnych sytuacjach zaśmiały się obydwie.
Facet spojrzał wymownie. Sprawiał wrażenie zaskoczonego zachowaniem kobiet. Chwilę później zniknął za drzwiami kawiarni. Piętro za piętrem zbliżały się do miejsca, w którym wreszcie będą mogły skosztować tej znanej im dobrze rozkoszy. Winda zatrzymała się, drzwi powoli rozsuwały od środka w dwóch kierunkach. Anka spojrzała na Kaśkę. Zbyt powoli ustępowały przed nimi dwie połowy metalowych drzwi. Kaska poprawiła włosy spoglądając w lustro i krzyknęła dostrzegając odbicie czegoś, co zza uchylających się podwoi wbijało się w małe pomieszczenie.



Anka wsunęła dłoń w szparę miedzy dwoma skrzydłami i w jednej sekundzie poczuła przeraźliwe zimno oblepiające całą rękę. Od czubków palców postępowało jakieś mrożące stado niewidzialnych cząsteczek. Popatrzyła na paznokcie, czerwony lakier począł odpryskiwać od wypielęgnowanych paznokci, odsłaniając śliwkową barwę pojawiającą sie na skórze.
- Cholera! - wrzasnęła i odskoczyła gwałtownie wbijając się niemal w lustro. Kaśka chwyciła dłoń koleżanki i przypatrywała się z przerażeniem zmianom na skórze.
- Co to ma być?! - Uderzyła w guzik znajdujący się na samym dole tabliczki. - Zero, zero!!! - tłukła bez efektu palcem.
Drzwi ustąpiły, przed nimi znajdował się długi korytarz na końcu którego dostrzegły dyżurkę. Jak na komendę odwróciły się i spojrzały w stronę windy, to już nie była mgiełka, kłęby szarych oparów tańczyły wysuwając jęzor przez zamykające się wolno drzwi. Wzdrygnęły się nie mal jednocześnie i ruszyły w stronę zauważonego chwilę wcześniej stanowiska ochrony. Kolorowy chodnik, po którym przed godziną wchodziły do budynku zmienił barwę na metaliczną szarość. Szklane drzwi dzieliły kobiety od wyjścia z budynku i ulokowanej nieco z oku dyżurki. Przyspieszyły kroku i stanęły przed nowoczesnym przejściem. Drzwi rozsunęły się, a gdy przestąpiły niewidzialny próg, zamarły. Kolejny raz znalazły sie przed windą.
- Co to do diabła! - Zapewne Kaśka usiłowała krzyknąć ale jej głos zamienił się w donośne chrypienie.
Przed nimi ten sam korytarz, w oddali dyżurka i szklane drzwi. Anka odruchowo przetarła oczy i zwróciła się do koleżanki.
-A a a ... - Kaśka wydawała się, gdzieś lawirować poza własnym ciałem, wprawdzie wciąż stała w tym samym miejscu jednak nie drgnęła nawet. Za nią stał mężczyzna, ten sam człowiek, którego mijały wchodząc do windy na dwudziestym drugim piętrze. Anka odgarnęła grzywkę i spojrzała na tajemniczego nieznajomego. Gdzieś juz go widziała. Wysoki o równomiernie przystrzyżonych włosach, które tuż nad uszami przyprószone lekko tak męską przecież oznaką upływającego czasu. Delikatny wąs dodawał mu uroku i niewątpliwie działał na kobiety jak afrodyzjak. Tak, musiała przyznać sama przed sobą, ten facet był niezwykle smakowitym kąskiem dla kobiety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz