piątek, 9 września 2011

Fragment jednego z rozdziałów książki, która ukaże się drukiem w 2012


           Wiatr, niesamowita wichura targała wszystkim, co tylko dało unieść się w powietrze. Ponad głowami fruwały liście, połamane gałęzie spadały z trzaskiem wprost pod nogi i ten zapach, stęchły, wilgotny jakby całe miasto zalewał odór wydostający się z dawno nieoczyszczanych studzienek. Natalia poprawiała kilkakrotnie czochrane, podmuchami włosy. To miasto zawsze było nijakie. Szare, bezbarwne. Złowieszcza aura i zagęszczone, ciemne chmury, sprawiające wrażenie jakby resztką sił utrzymywały się nad ziemią, dodawały posępnego wyrazu całej okolicy. Zło. Coś było takiego w tych wąskich uliczkach i odrapanych budynkach. Niewidzialne, niesłyszalne przekleństwo spowiło duże, ciemne bramy i wylewające się za nimi podejrzane podwórka.
         Posterunek policji mieścił się w jednym z takich mrocznych domów, odrestaurowanych kilka lat wcześniej.  Mimo dość wczesnej pory na zewnątrz panował półmrok. Uliczne latarnie rozświetlały mokre ulice. Policyjny neon z daleka bił w oczy.
Śmiało szarpnęła brązowe drzwi i po chwili znalazła się przed podłużnym okienkiem, dyżurnego.
   - W czym mogę pomóc? – Zapytał oficer w nienagannie leżącym mundurze.
   - Dziś rano wydarzył się wypadek. Jestem opiekunką chłopca, który ranił siebie w ośrodku. Chciałam się dowiedzieć, czy coś już wiadomo w sprawie. - Wyrecytowała jednym tchem.
Korpulentny rudzielec z wystającymi, kościstymi policzkami patrzył na dziewczynę uważnie. Przez chwilę nie wypowiedział ani jednego słowa. Przyglądał się podejrzliwie z niewiadomych względów, po czym równie niespodziewanie sięgnął dłonią pod blat regału ustawionego tuż pod szybą i przycisnął guzik. Zamek w drzwiach zabrzęczał, a dyżurny bez jakiegokolwiek pytania, poinstruował Natalię, do którego z pokoi, powinna się udać.
Szybko wbiegła krętymi schodami na drugie piętro i ruszyła szerokim korytarzem do wskazanego przez oficera pokoju.
 Stylizowane drzwi z błyszczącą, metalową klamką były lekko uchylone. Zapukała i delikatnie je pchnęła. Za jednym z trzech biurek siedział młody mężczyzna i wystukiwał coś na niewielkiej maszynie do pisania. Natalia wydawała się zaskoczona  widokiem.
   - Myślałam, że teraz wszyscy pracują na komputerach? – Powiedziała zaskoczona.
   - Jak widać do nas nowoczesność jeszcze nie dotarła – zaśmiał się i skinął głową w witającym geście. – Słucham? W czym mogę pomóc?
   - Dziś miał miejsce wypadek.- Bez zbędnych wstępów przeszła do rzeczy. - Pracuję w Ośrodku dla Ofiar Przemocy Domowej…
   - Chodzi o tego małego? – Policjant odpowiedział pytaniem.
   - Właśnie – popatrzyła smutno. – Co właściwie się stało?
   - Proszę, usiądź. – Wskazał ręką  krzesło stojące przy biurku. – Dlaczego interesuje cię to zdarzenie? – Zapytał.
   - Dlaczego? Cóż za pytanie? – Obruszyła się. – Pilnowałam tego chłopca, byłam z nim codziennie, więc chyba nie ma w tym nic nienormalnego, że chciałabym dowiedzieć się, co tam się stało.
 – To dziwna sprawa – stwierdził i ze stosu dokumentów ułożonych na blacie wyjął jedną z teczek. Otworzył ją i zaczął wertować kartki. – W sumie nic się nie wyjaśniło. Mały wbił sobie w brzuch coś ostrego. Być może był to nóż. Nie znaleźliśmy jednak nic w pomieszczeniu. Bardzo dziwna sprawa - zamyślił się. - Dziecko przez chwilę tylko było samo i w tym czasie znalazło coś, czym zrobiło sobie krzywdę. Ktoś jednak musiał ukryć przedmiot, którym mały to zrobił.
   - Kto miałby zrobić coś podobnego? – Zapytała. – I w jakim celu? Ten chłopiec był bardzo pilnowany, więc nikt obcy nie wszedłby do niego. Zresztą i tak nikt go nie odwiedzał.
   - Tym bardziej w pokoju powinno, więc znajdować się  narzędzie. Tymczasem przeszukaliśmy cały ośrodek i nawet kuchenne noże zostały wykluczone przez techników, jako przedmiot zranienia. Zabezpieczono wszystko, co teoretycznie mogło zadać takie obrażenia i niestety nic. Tylko jedna rzecz z tego wynika... - Kolejny raz zawiesił głos i spojrzał spod oka na Natalię. - Mianowicie, ktoś z ludzi obecnych w ośrodku zabrał ten przedmiot i wyniósł poza teren. Pytanie, kto i dlaczego? 
Zbłądziła myślami. Przecież powinna wiedzieć, gdzie jest to coś, co Patryk wbił sobie w brzuch. Zawsze potrafiła zlokalizować zagubiony przedmiot, zawsze... tylko nie tym razem.
   - Wszystko wydaje się takie zagadkowe. – Natalia przejechała ręką po biurku i zerknęła  na leżące na nim dokumenty. – A dowiedzieliście się, kim jest kobieta, która napisała kartkę?
   - Jaką kartkę? – Zagadnął oficer.
   - Zarekwirowaną przez was na miejscu – odrzekła cicho.
Policjant sięgnął skrawek papieru, przyczepiony spinaczem do jednej z luźnych kartek umieszczonych w teczce.
   - Mówisz o tym? – Machnął pożółkłą kartką. – To stary zapisek. Nie ma nic wspólnego ze sprawą, pewnie mały znalazł go gdzieś w starych książkach…
   - Przeciwnie – przerwała Natalia. – Patryk nie miał prawa tego mieć . Nie mam pojęcia jak się u niego znalazła?
   - O czym ty mówisz? – Mężczyzna z zainteresowaniem przechylił głowę i wpatrywał się w dziewczynę. – Nie miał prawa? – powtórzył.
   - To ja znalazłam ten fragment i jestem pewna, że nie wynosiłam go z domu. Jak więc znalazł się u niego? – Patrzyła z nadzieją na rozmówcę, oczekując odpowiedzi.
   - Hmm – westchnął. – Może schowałaś ją do kieszeni i wypadła, gdy zajmowałaś się chłopcem. To nie ma większego znaczenia. Nic nie wnosi. Jakiś bezużyteczny skrawek papieru. – Podparł twarz ręką i uśmiechnął się nieznacznie.
   - Myli się pan – stwierdziła dziewczyna. – To jest jakiś znak, podobnie jak to. – Natalia wydobywszy z plecaka zmiętą gazetę z doklejoną wcześniej fotografią prasową, rozłożyła ją przed oficerem. – Proszę się przyjrzeć uważnie.
Policjant rozprostował zagniecenia i zapalił lampkę stojącą na biurku kierując przy tym strumień światła na fotos. Kilka razy zastukał palcem w blat. Przewrócił stronę upewniając się, czy po drugiej nie ma kontynuacji komentarza znajdującego się pod ilustracją.
   - Miał wypadek? – Zainteresował się.
   - Nie, nie miał. Jakkolwiek to zabrzmi, Patryk nie uległ wypadkowi, choć z tej informacji wynika, co innego – powiedziała spokojnie i wskazała palcem na dalszy plan zdjęcia. – Proszę spojrzeć to kościół, zdarzenie miało, więc miejsce na tamtej jednokierunkowej, ale nie to jest najistotniejsze…
   - Poczekaj chwilę – rozmówca przerwał dziewczynie i podrapał się po głowie. – Gazeta jest sprzed dwóch tygodni, sprawdzę wszystkie wypadki z tamtego okresu i będziemy mieć jasność sytuacji. – Mężczyzna chwycił słuchawkę żółtego telefonu, nie zdążył jednak wybrać żadnego numeru. Natalia zaskoczyła go, bowiem kolejnym stwierdzeniem.
   - Coś panu powiem, kilka dni przed wypadkiem Patryka, to zdjęcie wyglądało inaczej.
   - Domyślam się, że stanowiło całość z gazetą. A dlaczego zostało z niej wyrwane?
   - Nie o to chodzi – ucięła pytanie nie udzielając odpowiedzi. – Patryk wcześniej stał przed tym samochodem i trzymał za rękę tego faceta. – Wskazała jednego z mężczyzn na zdjęciu.
Policjant nie skomentował ostatniego zdania wypowiedzianego przez Natalię. Popatrzył jednak zaskoczony i rozbawiony jednocześnie. Zmrużył oczy, a przez to zmarszczył krzaczaste brwi sprawiając, że zespoliły się na chwilę ze sobą, tworząc podłużny, niewiarygodnie gęsty zarost nad oczami. Wyglądał groźnie i ten grymas na ustach. Wydawał się być zdegustowany wypowiedzią dziewczyny. Odłożył słuchawkę z powrotem na widełki i ponownie zaczął bębnić palcami o blat zniszczonego biurka.
   - Nie wierzy mi pan?! – Zapytała odpowiadając jednocześnie. – Szkoda, bo tak właśnie było. Nie. Nie musi pan sprawdzać czy przypadkiem nie leczono mnie psychiatrycznie. Jestem zdrowa.
   - Wydaje mi się, że ta sprawa za bardzo cię pochłonęła – odrzekł spokojnie. – Pewne rzeczy mogą ci się wydawać inne niż w rzeczywistości. Słyszałem o takich przypadkach, to jest trauma pourazowa. Powinnaś odpocząć, może nawet skorzystać z pomocy psychologa.
   - Czy pan mnie słucha!? – Krzyknęła. – Nie odbiło mi. Szukałam pracy, mój przyjaciel kupił w kiosku gazetę i przyniósł mi ją. Oboje widzieliśmy fotografię w pierwotnej wersji, kilka dni później wyglądała już zupełnie inaczej i wtedy zdarzył się ten wypadek. Rozumie pan? Mój przyjaciel potwierdzi wszystko. Nie jestem zmęczona, ani rozżalona, ani nie wiadomo, jaka jeszcze. Mówię prawdę i mogę przyprowadzić świadka, który potwierdzi moje słowa.
Oficer wydawał się być zupełnie zbity z tropu.
   - Ale to jest fizycznie niewykonalne. Nie możliwe. Nie. Chyba, że… - urwał nieoczekiwanie i kolejny raz sięgnął po słuchawkę.
   - Chyba, że co? – dopytywała.
   - Zaraz. – Machnął ręką i przemówił do telefonu. – Znajdź mi wszystko na temat wypadków drogowych z udziałem dzieci – rzucił sucho. – Ostatnie dwa tygodnie. Czekam – ponaglił.
Zatrzymał wzrok na gazecie, raz po raz spoglądał, to na dziewczynę, to na notkę prasową.
   - Więc? – Wróciła do przerwanej rozmowy.
   - Możliwe, że ktoś celowo zamienił gazety. Trudne do zrobienia, ale nie niewykonalne. Ten twój przyjaciel? Dobrze go znasz?
   - Bezsensu. Niech pan wymyśli coś innego – obruszona dziewczyna przerwała dyskusję.
Zapadła cisza. Natalia rozglądała się po pokoju, znudzona. Ożywiła się po chwili na dźwięk telefonu. Policjant przysłuchiwał się informacjom udzielanym przez osobę po drugiej stronie telefonu zaskoczony.
   - To jakiś absurd – powiedział kończąc rozmowę  i skonsternowany zwrócił się do Natalii. – Nie było w ostatnich miesiącach żadnego wypadku z udziałem dziecka. Nie wiem skąd masz tę gazetę, ani jakim cudem znalazło się w niej to zdjęcie, ale ostrzegam cię, jeśli to jakiś żart oskarżę cię o utrudnianie śledztwa.
   - To nie jest żart. To dowód na to, że coś się wydarzyło i nikt nie umie tego wytłumaczyć.
   - Zostaw mi gazetę. Spróbuję ustalić, kto wykonał fotografię.  Jak tylko się czegoś dowiem odezwę się do ciebie. A gdyby cokolwiek nowego się zdarzyło albo przypomniało ci się coś, o czym zapomniałaś natychmiast daj mi znać. Dobrze? – Zapytał podając Natalii wizytówkę.
   - Jasne – odrzekła i podniosła się leniwie z krzesła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz