Ostatnie rozważania Wala Sadow na temat czasu, stały się dla mnie jak piękny ogród, w który ktoś przypadkiem wepchnął zagubioną, czy jeśli wolicie, rozbitą na tysiące części układankę w postaci mojej osoby. Wielokrotnie zastanawiam się nad czasem i przestrzenią. Czy jesteśmy i gdzie jesteśmy? Widoczni dla tych, co odeszli? A może raczej to my jesteśmy gdzieś obok, a teraz Oni zastanawiają się gdzieśmy się podziali.
Ten blog jest dla mnie jak ściana płaczu, z tą różnicą, że ja nie posiadam tego mokrego szaleństwa we własnych oczach. Czy ten film, który każdego dnia przetacza się przez wciąż sprawny zmysł wzroku, opowiada o mnie?
Kiedys byłam inna, mogłabym w tym miejscu zaznaczyć, ale czy byłoby to prawdą? Czym jest prawda? Subiektywną opinią jednostki na temat danego zjawiska, czy definicją ogółu nie do końca przecież sprawdzoną?
Czym jest czas? Zawsze rozważałam jego pewność istnienia...Czas, dni, miesiące, lata, czy choćby te kruszyny zwane godzinami...Dlaczego zawsze nam go brakuje?
Dlaczego wreszcie ja nie mogę raz pomyśleć nad tym, co powiedzmy na obiad zrobić...? Takie zboczenie moje. :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz